wtorek, 28 kwietnia 2015

Smoothie, szejki i koktajle, czyli pij na zdrowie i do dna!

Dzień Dobry Sznupkolubni!

Jak Wy wszyscy dzisiaj pięknie i szczupło wyglądacie, widać, że służy Wam moja dieta, doborowe towarzystwo i zdrowe przekąski! Acha! Wciąż widzę osoby, które po przeczytaniu tych słów, przyjmują pozycję "zawstydzonego ninji" i jednym ruchem wpychają papierki po czekoladkach pod poduszkę, strzepują okruszki ze stołu po wczorajszych chipsach, wciągają brzuchy i wypychają cycki do przodu. To nic nie da! I tak widzę, że oszukujecie! A tak obiecywaliście, że będziemy się odchudzać razem, i co?

No dobra, wiem, rozumiem, sama miałam jeden ciężki dzień, a nawet bardzo ciężki, gdzieś o 12.00 w południe przerwałam liczenie kalorii, bo limit przekroczyłam dwa razy. Na szczęście Sznupek mnie szybko zmotywował i przywrócił na dobry tor, kiedy zauważył, że dobieram się do jego kabanosów.
No właśnie, co robić jak dopada was ochota na coś słodkiego, na coś zapychającego, nieprzyzwoicie dobrego? I nie mówcie mi, że należy poczekać, aż przejdzie. O nie! Grypa przejdzie, huragan nad Floryda przejdzie, miłość do George Clooneya przejdzie, nawet zachcianka ciążowa przejdzie, ale nie zachcianka grubasa na diecie, co to, to nie! Taka zachcianka potrafi z człowieka zrobić zombie, który bezmyślnie będzie szukał jedynej słusznej drogi .............do lodówki.

Dlatego należy się przed takimi zachciankami bronić, a najlepiej do nich nie dopuszczać. Śmiało mogę się nazwać Jamesem Bondem odchudzania, więc mam dla was tajemną broń - owocowe smoothie i koktajle. Tego nie może zabraknąć w waszym jadłospisie, taki koktajl uratował nie jeden mój dzień. Do tego są zdrowe, smaczne , słodziutkie, w zależności od dodatków mogą być twoją śliwką w czekoladzie , czy porcją lodów truskawkowych. Wystarczy tylko mieć prosty blender, dużą szklanka i  dobre chęci. Takie koktajle, pokochają wasze dzieci, mężowie, nawet wasz chomik i złota rybka. Od paru tygodni na FB zamieszczam różne przepisy na koktajle, dzisiaj zebrałam je w całość tu na blogu.

Zapraszam Kochani, blendery w dłoń! Uważajcie tylko na cycki..:) Zaczynamy od najpopularniejszego koktajlu na fejsbuku, miliony zwariowały na jego punkcie. No dobra, może tylko parę osób, ale za to jakich osób:)



       Robi się w 5 minut, wystarczy zmiksować wszystkie składniki i pić do dna! Samo zdrowie, sama przyjemność.

Polecam użyć zmrożonych bananów, wtedy smakuję jak lody o smaku czekoladowo bakaliowym - SERIO!



KIWUSIOWY NEKTAR
1/2 szklanki maślanki

2 duże dojrzałe kiwi bez skóry

1 duża gruszka ze skórą, ale bez ogryzka

łyżeczka miodu
szczypta suszonej mięty

Zmiksować i pić na zdrowie, i do dna!

czwartek, 23 kwietnia 2015

Moje potyczki z Facebookiem, czyli jak mi zablokowali profil w 3 sekundy

Dzień jak co dzień, rano szklanka wody z cytryną, śniadanie, kawa i kontakt ze światem, czyli szybki przegląd "fejsbuka", trzeba przecież być na bieżąco:)
Wchodzę na swój profil i nagle zostaje wylogowana, loguję się ponownie i wyświetla mi się informacja, że muszę zweryfikować z nimi swoje dane osobowe, a dokładnie swoje imię i nazwisko. Mogę to zrobić za pomocą dowodu osobistego, paszportu, czy też innego dokumentu ze zdjęciem. Może też być karta kredytowa, rachunek za gaz - ale łaskawcy - pomyślałam i szybko się wylogowałam, bo byłam pewna, że ktoś mi włamał się na konto, albo złapałam jakiegoś wirusa.
Po głębszych poszukiwaniach okazało się, że nie, jaki tam wirus czy haker z dalekiej Afryki? To Facebook sprawdza, losowo wybrane, konta osób, które mają dużą ilość subskrybentów na swoich "funpage". Przynajmniej tak się tłumaczy, bo ja dużej ilość nie mam - 2500 obserwujących , to dużo? Chyba nie, prawda? Nie ukrywałam też się pod jakimś wymyślnym nickiem "Tańcząca z Kangurami", czy coś podobnego. Konto zarejestrowane miałam pod swoim pierwszym i drugim imieniem, więc nie sądzę, żeby to wzbudzało podejrzenia, bo przecież tysiące ludzi ma w dowodzie Hanna Joanna, czy Tomasz Karol.  
Pracownicy Facebooka zapewniają, że zaraz po weryfikacji, która jest robiona ręcznie, dokumenty, też ręcznie są niszczone. Pouczają też, aby zakryć dane bankowe na karcie, czy pesel  w dowodzie.




W dobie photoshopa i elektronicznych podpisów nie szastam swoimi dokumentami na prawo i lewo, tym bardziej takimi gdzie widnieją moje dane i wzór podpisu i nie zamierzam dzielić się nimi z Facebookiem. Bo kim jest FaceBook, żeby wymagać odemnie okazaniem się dokumentu? To jest tylko i wyłącznie portal społecznościowy, taka większa siostra portalu randkowego czy forum podróżniczego. Dlaczego więc na siłę chcą zmusić nas do podawania swoich wszystkich danych osobowych? Dla naszego bezpieczeństwa, czy dla ich zysku? Wiadomo powszechnie, że robią z naszymi danymi co chcą, sprzedają nas na prawo i lewo, a łatwo się domyśleć, że dane osobowe potwierdzone będą więcej warte, niż takie bez gwarancji 100% prawdziwości.

Według mojego myślenia, można zablokować komuś konto, jak zrobił coś złego, złamał regulamin, ja tego nie zrobiłam i zanim zdecydowałam, czy chcę się zweryfikować , czy też nie, moja strona wyglądała tak:


 
  Profil "Sznupkowie w podróży" wyświetla się normalnie, ale nie mam do niego dostępu jako administrator, co jest jeszcze gorsze, bo nasi "Sznupkolubni" przyjaciele zwyczajnie pomyślą, że mi się znudziło prowadzenie strony. To mnie boli najbardziej.


              
                             
Sznupek się zdenerwował i jako zdjęcie weryfikacyjne wysłał zdjęcie kwiatka na łące, administracja podziękowała i kazała czekać na wynik weryfikacji, zastrzegając sobie, że jeżeli dokument ( kwiatek) który wysłałam będzie niewystarczający, to mogą poprosić o dodatkowe dokumenty. Od tamtej pory minęły trzy dni i żadnego kontaktu ze strony FB. Jak na ręczne sprawdzanie, strasznie długo im zajmuje stwierdzenie, że kwiatek na łące nie jest wystarczającym potwierdzeniem mojej tożsamości, nie sądzicie?
W między czasie szperałam trochę w necie i sam FB nie potrafi zająć stanowiska w tej sprawie, raz wysyła przeprosiny, że na skutek błędu wysłał żądanie weryfikacji od użytkowników KLIKNIJ TUTAJ.
Niestety w języku polskim mało znalazłam, jedynie wzmiankę na stronie DOBREPROGRAMY.PL 
oraz na ONECIE.PL  
Dobry artykuł jest też TUTAJ PO ANGIELSKU - sporo ciekawych opinii i komentarzy. Ludzie wypowiadają się , że czekają tygodniami na odblokokowanie konta, mimo, że wymagane dokumenty wysłali od ręki. FaceBook na swojej stronie podaje, że dokumentem może być karta z biblioteki czy rachunek za gaz, w praktyce okazuje się, że te dokumenty są niewystarczalne i domagają się wysłania następnych i następnych, koniecznie ze zdjęciem. W ten sposób są w stanie wyłudzić od nas wiele informacji.    
Z tego co czytała, weryfikacja trafia też na osoby , które nie prowadzą dodatkowych stron , czy grup pod swoim kontem, co tym bardziej poddaje w wątpliwość cel tych, niby, zabezpieczeń.
Założyłam nowe konto i liczę na to , że znów nie padnie na mnie, bo przecież to prawie jak dwa razy wygrać szóstkę w TOTKA.
Czuję się tak, jakby ktoś mnie obrabował, może zbyt dosadnie to ujmuję, ale jak to inaczej określić? Wszystkie moje zdjęcia, pełne cudnych komentarzy moich znajomych, wszystko zostało mi odebrane Zostały mi ukradzione, bo nie wiem gdzie są, nie mam do nich dostępu, dostęp ma złodziej.
Odzyskać moich znajomych nie będzie mi trudno, bo wiem jak się z nimi skontaktować.
Większy problem mam ze stroną "Sznupkowie w podróży", nie mam możliwości skontaktować się z tymi, którzy polubili nas na FaceBooku, mam nadzieję, że większość zajrzy wreszcie na Bloga i przeczyta co się stało, ale wiem też , że wiele osób towarzysz nam tylko na fb.

Jak widzicie, jest już nowa strona "Sznupków w podróży życia" , więc zachęcam do polubienia, staram się przekopiować tam zdjęcia, nadal trwa akcja " ODCHUDZAM SIĘ OD PONIEDZIAŁKU", już są nowe przepisy. Nadal będę pisała o naszej podróży przez życie. o Szkocji, o dalekich podróżach i o bliskich podróżach. To się nie zmieni! Liczymy na Was, że choć trochę się stęskniliście za nami i znajdziecie drogę do nas. Ciężko się odchudzać w pojedynkę, bez waszego wsparcia!



Mam też wielką prośbę do zaprzyjaźnionych blogerów, dajcie znać na swoich "fanpejdżach", że mamy nową stronę. Wiem, że mamy wspólnych znajomych i w ten sposób łatwiej będzie mi do nich dotrzeć. Kochani blogerzy, oddacie mi w ten sposób wielką przysługę! Dajcie też znać innym jak z nami zabawia się FACEBOOK, niech będą czujni, bo przecież każdemu może się to przytrafić. 

Pozdrawiam serdecznie i czekam na Was.... Sznupek też..:)       

    
  

 
   



         

czwartek, 16 kwietnia 2015

Jak się odchudzać i nie zagłodzić rodziny, czyli dekalog grubasa na odwyku

Ktoś, kto nigdy nie musiał się porządnie odchudzać, nie zrozumie jakie to jest ciężkie zadanie. Ktoś powie, a co to za problem, urosła ci dupa zacznij mniej jeść, brzuch wyprzedził cycki, zacznij jeść sałatki zamiast kiełbasy. My, szczupli inaczej, wszystko to wiemy, ale jak tu się zmobilizować i zaprzeć? Zmobilizować do nowego stylu jedzenia można się w miarę łatwo, wystarczy spojrzeć w lusterko po wyjściu spod prysznica. Tak, tak , wiem co mówię, to tylko na filmach kobiety ociekające z wody i piany wyglądają tak ponętnie i zmysłowo, w rzeczywistości obraz przedstawia się zgoła inaczej. No to mobilizację już mamy, teraz pytanie jak tu się zaprzeć? No jakoś trzeba, oby nie o lodówkę..:)


środa, 1 kwietnia 2015

Wszyscy odchudzamy się od poniedziałku, czyli przemyśleń kilka i przepisów dwie garści

Zanim zacznę od siebie, to najpierw zapytam Was - ile razy zaczynaliście się odchudzać od poniedziałku? No proszę, nie chować się za klawiaturą, przyznać się bez bicia, ile razy? Co, nie możecie się doliczyć? No właśnie,  ja też, niestety.



Nie wiem, czy u Was też tak to działa, ale ja najczęściej odchudzałam się od poniedziałku w sobotę wieczorem, jedząc 5 kawałek pizzy i popijając zimnym piwem z soczkiem. Do dziś pamiętam te weekendy wolne od wszelkiego poczucia winy, te dodatkowe porcje lodów, kebab o 2.00 w nocy, czy pół blachy sernika do niedzielnej kawki. Kto by w takiej sytuacji liczył kalorie, kto by się przejmował, skoro na poniedziałek był już misternie ułożony plan w głowie. Będę się odchudzać, będę ćwiczyć, medytować, masować pośladki, zapiszę się na siłownię , kupię sobie buty do biegania, bidon na soczki z buraka i pojemnik na sałatkę z marchewki. Plan był, motywacja wzrastała wraz z kolejną porcją serniczka. Człowiek był tak nabuzowany pozytywną energią i wizją szczupłej sylwetki, że gdyby nie porcja frytek z keczupem i majonezem, to by nie zasnął.

W poniedziałki było różnie. Czasami , człowiek budził się rano i z jakiegoś dziwnego powodu nie pamiętał zajść  z minionego weekendu, normalnie przyszli kosmici i wymazali z pamięci. Czasami pamięć się wyostrzała i nagle przypominało mi się, że w środę są urodziny Zośki, a w piątek Dzień Babci, więc to nie jest dobry czas na odchudzanie, a zresztą nie chcę ranić uczuć Zośki, a Babci tym bardziej, bo jak odmówię kawałka ciasta to się obrażą.


Oczywiście były i poniedziałki pełne sukcesu i zapału, dieta szła jak burza, nowe buty do biegania stały w przedpokoju, produkcja soczków i sałatek szła pełną parą i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie źli ludzie. Tak tak, jak się człowiek odchudza , to nagle pojawiają się źli ludzie, którzy za wszelką cenę chcą zniszczyć naszą silną wolę. A to zły kolega przyniesie czekoladki do pracy i pod nos podstawia, a to zła kobieta za ladą sprzedaje pachnące bułeczki , a to jakiś zły przechodzień na ulicy, objada się olbrzymim hot dogiem. Nawet najlepsza przyjaciółka może się okazać złym człowiekiem, bo specjalnie, nam na złość, organizuje grilla w ogródku i na pewno jest w zmowie z tą kobietą zza lady i przechodniem z hot dogiem! No i jak tu się odchudzać, jak człowiek w strachu i stresie. a jak człowiek w stresie to i jeść się chce, bo jakoś ten stres trzeba sobie uprzyjemnić. Jak się przed nimi bronić? Jak złych ludzi omijać?



 Ale, ale...to już przeszłość, bo teraz odchudzam się razem z Wami i nie straszni, mi źli ludzie i kosmici co czyszczą pamięć. O moim planie na zdrowe życie, bo tak naprawdę to o to chodzi w tym całym odchudzaniu, żeby być zdrowym i szczęśliwym, wiedzą już wszyscy. Wiedzą moje koleżanki w pracy, wie moja fryzjerka na dzielnicy i pani w aptece, a jak one wiedzą, to tak jakby całe miasto wiedziało. Wiedzą też wszyscy na fejsbuku, wiecie i Wy, więc wyjścia innego nie widzę, udać się musi.
Motywacją dla mnie jest też Sznupek, bo to on pierwszy zauważa efekty i pierwszy mnie komplementuje. Mówię Wam jak Sznupek walnie komplement, to człowiek dostaje takiego kopniaka na rozpędzenie, że z cyckami ledwie w zakręt wchodzi.
Oglądamy ostatnio zdjęcia z ogrodu botanicznego i Sznupek zatrzymuję wzrok na jednym , na którym stoję tyłem i stwierdza- Nooo Sznupciaa! Widać efekty gołym okiem, już nie masz takiego wielkiego tyłka - po czym patrzy na mnie, z zadowoleniem w oczach, oczekując podziękowań za wspaniały komplement!
I wcale bym się o ten wielki tyłek nie gniewała, nawet bym mu wybaczyła po miesiącu, a zapomniała po 10 latach, gdyby nie dodał ze śmiechem - O!!! a na tym zdjęciu to nawet nie zasłaniasz drzewa!